Archiwum dla kategorii ‘Wstępniak’

Światłem malowanie…

Opublikowane: 29 sierpnia 2012

Fotografia to jeden ze sposobów uchwycenia chwili i przedstawienie jej w formie obrazu. Od malarstwa różni się tym, że zamiast pędzlem i paletą farb posługujemy się światłem. Z jego pomocą wydobywamy kształty i barwy ukryte w otaczającej nas przestrzeni. W zależności od jego natężenia są one bardziej lub mniej wyraziste. Światło buduje również nastrój utrwalanych obrazów… Jedne z nich są jasne, pogodne i ciepłe. Inne z kolei pełne niepokoju, tajemniczości a nawet grozy… To forma przekazu, która może zachwycić – czasem zaskoczyć. Bywa, że zmusza odbiorcę do refleksji i głębszego zastanowienia się nad ukazywanym tematem. Na pewno nie jest jednorodna i obojętna w swoim przekazie…

Tegoroczne lato było naprawdę wyjątkowe…

Opublikowane: 12 września 2011

Po czerwcowych upałach pogoda spłatała małego figla. Dynamiczny pod względem zmian pogody lipiec obfitował w deszczowe dni. Przetaczające się masy powietrza, z jakże niekiedy zjawiskowymi chmurami frontowymi, niosły ze sobą liczne burze. Niektóre z nich były bardzo agresywne i widowiskowe. Silne wiatry i ulewne opady deszczu i gradu dały się we znaki w wielu regionach Polski. Lokalne podtopienia i wiatrołomy to widoki, do których przyszło przywyknąć tego lata. Po raz kolejny natura udowodniła, że jest nieprzewidywalna… Słońce niezbyt często gościło na niebie a wilgoć i dość wysoka temperatura powietrza sprzyjała za to komarom, które rozmnażały się w błyskawicznym tempie. Te niepozorne owady dawały się we znaki w zacienionych leśnych gąszczach, nad wodą i wieczorami – kąsając gdzie popadnie.

2011_07_4345 Mimo kaprysów pogody, które zupełnie pokrzyżowały moje plany wyjazdowe, miałem odrobinę szczęścia podczas fotograficznych łowów. Prawie cały lipiec spędziłem w północnych regionach kraju. Odwiedziłem Żuławy, Mierzeję Wiślaną i Pomorze. Częste opady deszczu zmusiły mnie do weryfikacji wcześniejszych pomysłów. Jak się później okazało, zgodnie ze starym porzekadłem, – nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło a przypadek czasami bywa wielkim dobrodziejstwem. 2011_07_canon_7056 Codzienne, poranne, pobudki i obserwacje pogody opłaciły się. Trzeba było korzystać z każdej chwili, w której na przeważnie zachmurzonym niebie pojawiały się przebłyski promieni wschodzącego słońca. Tworzące się w takie poranki mgły i towarzysząca im kolorystyka budzącego się dnia potrafią oczarować. I tu wielką rolę odegrał przypadek. Tego poranka miałem jechać w zupełnie inne miejsce. W czasie podróży, coś mnie jednak tchnęło. Zjechałem z głównej drogi i ruszyłem w kierunku, pobliskiego, jeziora. Poprzedniego popołudnia wyglądało na zupełnie opustoszałe. Wypożyczalnia sprzętu wodnego musiała swoje zrobić. Jakież było moje zdziwienie, gdy dotarłem do brzegu. O świcie było to zupełnie inne miejsce. 2011_07_3932 Ścieląca się miejscami mgła tworzyła niezwykły klimat a para wodna unosząca się, w postaci delikatnej mgiełki, nad taflą wody jeziora i majaczące w oddali sylwetki ptaków to wymarzony widok. Wrażenie to potęgowała zmieniająca się barwa, spokojnej o poranku, tafli wody oświetlanej przez próbujące przedrzeć się przez chmury promienie wschodzącego słońca. Decyzja była natychmiastowa. Przez najbliższe dni postanowiłem skoncentrować się na obserwacji i fotografowaniu w tym miejscu – od świtu, do momentu pojawienia się miłośników wodnej rekreacji. 2011_07_4158 Przez kilka, kolejnych, poranków przebywałem w towarzystwie rodziny Gęsi gęgaw, stadka Brodźców piskliwych, czapli, kaczek, młodych pliszek uczących się chwytania owadów pod bacznym okiem rodziców i wszędobylskich, krzykliwych, mew. Miałem okazję obserwować przelot, sędziwego i pozbawionego zapewne w potyczkach kilku lotek, Bielika – śledząc jednocześnie zachowanie i reakcję innych ptaków. Dla takich chwil warto znaleźć się w takim miejscu… Oczywiście o odpowiedniej porze. 2011_07_4169 Ciepłe barwy świtu potrafią być równie piękne jak barwy towarzyszące słońcu chowającemu się za horyzont. Szczęśliwym trafem kilka takich zachodów, mimo przewagi kiepskiej aury, miałem możliwość zobaczyć także tego lata nad naszym morzem. Sierpień wbrew optymistycznym prognozom okazał się, bliźniaczo, podobny do lipca. Nie mam, więc czego żałować, że na urlop wybrałem lipiec. Mimo kapryśnej pogody, która mi towarzyszyła  jestem zadowolony z wyjazdu. Kilkanaście godzin zasiadek i obserwacji, a także kilka fotek rekompensuje tę nie do końca wymarzoną, na wypoczynek, pogodę. Zdjęcia z wyjazdu znajdują się w galeriach.

Na chwilę obecną pozostaje śledzenie prognoz pogodowych i nadzieja na „Złotą polską jesień”.  Jej wspaniałe barwy. Poranne mgły i lśniące w blasku porannego słońca, pokryte kroplami rosy, pajęczyny. Może  będzie bardziej łaskawa niż tegoroczne lato i podaruje nam jeszcze kilka ciepłych i słonecznych dni. A wówczas może wygospodaruję kilka dni na kolejny wypad.

Bo tegoroczne lato było naprawdę wyjątkowe…

Krótki, majowy, wypad w Tatry…

Opublikowane: 20 maja 2011

Dzień pierwszy: 8 maja 2011 r. – nadszedł dzień, planowanego przez nas od jakiegoś czasu, wyjazdu. Do tej pory zawsze wypadało coś, co nam to uniemożliwiało – ale nie tym razem. Po chłodnym i śnieżnym majowym weekendzie pogoda się ustabilizowała i niedzielny poranek przywitał nas słońcem. Zapakowaliśmy się do samochodu i o 7:00 ruszyliśmy w trasę. Podróż przebiegała spokojnie a pogoda zapowiadała się przyzwoicie. No może troszkę wiało… Dojeżdżając do Krakowa w oddali rysowały się już szczyty Tatr – cel naszej podróży. Z każdym kilometrem przybliżał się do nas wspaniały widok na ośnieżone tatrzańskie szczyty. Prawdopodobnie będziemy musieli zweryfikować wcześniejsze plany z uwagi na majowy atak zimy, ale to okaże się już na miejscu. W tej sprawie decydujący głos będzie miał Darek. To był oczywisty wybór z uwagi na to, że Darek często tu gości – więc będzie przewodnikiem. Ja z Maćkiem będę koncentrował się na fotografowaniu tatrzańskich plenerów, no i coś tam w razie potrzeby podpowiem podczas, wspólnego, fotografowania. Zanim dotarliśmy na kwaterę odwiedziliśmy Krupówki. Zaopatrzyliśmy się w kijki trekkingowe, bo mogą być przydatne patrząc na białe grzbiety gór.

2011_05_3230 Z Zakopanego ruszyliśmy dalej. Po drodze zrobiliśmy pierwsze fotki tatrzańskich szczytów. Troszkę wiało a ośnieżone szczyty wyglądały majestatycznie. Zjedliśmy pyszny obiadek i popołudniu dotarliśmy na naszą kwaterę w Murzasichlu. Dzień pierwszy minął na zwiedzaniu okolicy.

 

Dzień drugi: Celem wycieczki jest Gęsia Szyja skalisty szczyt reglowy na wysokości (1489 m n.p.m).  Trasa w sam raz by się zaaklimatyzować. Po wejściu na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego szlak prowadzi przez świerkowy las łagodnie pod górę. Soczysta o tej porze roku zieleń miesza się z żółcią kwitnącej miejscami kmieci błotnej, która opanowała podmokłe obszary lasu. Po jakimś czasie dotarliśmy do miejsca, w którym szlak podąża pod górę bardziej stromo niż dotychczas. Schodkami docieramy do Kaplicy Matki Boskiej Jaworzyńskiej Królowej Tatr na Wiktorówkach. Tu krótki odpoczynek przy herbatce i dalej w drogę na „Rusinkę”.

2011_05_3249 Rusinowa Polana to wspaniałe miejsce widokowe. Można z niej podziwiać panoramę na Tatry Wysokie i Tatry Bielskie. Niestety nie udało mi się sfotografować wypasu owiec ( może następnym razem…). Dalej dość stromym podejściem ruszyliśmy na Gęsią Szyję. Na skalistym szczycie spędziliśmy trochę czasu podziwiając i fotografując, otaczające nas, tatrzańskie pasma.

2011_05_3279  W popołudniowym słońcu, w drodze powrotnej,  jeszcze jakiś czas spędziliśmy na opustoszałej już polanie. Trochę zmęczeni i spaleni przez słońce wróciliśmy na kwaterę. Jutro czeka nas trudniejsza trasa.

 

 

Dzień trzeci: To miała być dość długa i męcząca wyprawa, ale obfitująca we wspaniałe widoki. Z nad Morskiego Oka mieliśmy przejść szlakiem przez Rówień nad Kępą, Świstówkę Roztocką i Świstową Czubę do Doliny Pięciu Stawów. Miało być ciężko, ale wysiłek miały zrekompensować wspaniałe widoki na dolinę, w której znajdują się najpiękniejsze jeziora polodowcowe, a także największy w Tatrach wodospad – Siklawa. Jak się okazało na miejscu prawdopodobnie z uwagi na ostatnie załamanie pogody i opady śniegu szlak, którym mieliśmy przejść został zamknięty. Prawdę mówiąc braliśmy pod uwagę taką możliwość. Trudno może następnym razem warunki pozwolą na przejście tym szlakiem.

2011_05_3348 W promieniach słońca woda w Morskim Oku mieni się zielono – turkusową barwą, stąd chyba nazwa tego największego polodowcowego jeziora w Tatrach. Jest ono zasilane wodami Czarnostawiańskiego Potoku, spływającymi kaskadami Czarnostawiańskiej Siklawy oraz Mnichowego Potoku, tworzącymi Dwoistą Siklawę. Należy ono do nielicznych, naturalnie, zarybionych jezior tatrzańskich.  W przejrzystej i natlenionej wodzie doskonale widać żerujące pstrągi.

05_2011_3362_maciek_darek Idąc na południe wzdłuż linii brzegowej doszliśmy do miejsca, z którego prowadzi kamienisty szlak w górę do Czarnego Stawu pod Rysami, drugiego dużego jeziora w Dolinie Rybiego Potoku. Ruszamy w górę pozostawiając w dole, otoczone szczytami i porośnięte wokoło kosodrzewiną i limbą Morskie Oko. Z uwagi na zwiększające się zachmurzenie w połowie drogi postanowiliśmy zawrócić i obchodząc wokół Morskie Oko dotarliśmy do schroniska.

2011_05_3390_pt Podczas krótkiego odpoczynku w ostatnich przebłyskach słońca udało mi się sfotografować ciekawskie orzechówki. Ta ze zdjęcia przez pewien czas wpatrywała się we mnie siedząc na ławce po przeciwnej stronie ławy. Po spakowaniu sprzętu ruszyliśmy w dół i w tym momencie zaczął dość padać deszcz. Z początku delikatnie a po chwili już dość intensywnie. Decyzja o powrocie okazała się trafna. Wędrówka w deszczu po śliskich głazach… – to mogłoby być mało komfortowe.

 

Dzień czwarty: Od świtu wspaniała pogoda. Ani jednej chmurki a niebo przechodzi od błękitu do ciemno niebieskiej barwy. Tak naprawdę dopiero teraz czuję, że organizm przyzwyczaja się do wzmożonego wysiłku a tu jutro już trzeba wracać. Taki niestety jest urok krótkich wyjazdów. Dziś ostatnia trasa do pokonania. Darek trochę zmodyfikował wcześniejsze plany tak byśmy mogli maksymalnie wykorzystać czas na podziwianie tatrzańskich widoków.

2011_05_3410 Ruszyliśmy z Brzezin, czarnym szlakiem, Doliną Suchej Wody – całkiem przyjemnie w cieniu lasu. Po jakimś czasie dotarliśmy do Psiej Trawki. To dawna tatrzańska polana położona na wysokości (1185m n.p.m). Po krótkim odpoczynku i fotografowaniu potoku ruszyliśmy w stronę „Murowańca”. Na szlaku jeszcze miejscami zalegał śnieg i lód, pozostałości po zimie. W „Murowańcu” skosztowaliśmy wspaniałej szarlotki z herbatką i ruszyliśmy w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego (1622 m n.p.m).

2011_05_3461 Po drodze wspaniałe widoki, soczysta wiosenna zieleń, rześkie powietrze i okryte śniegiem górskie szczyty. Im wyżej tym więcej zalegającego miejscami śniegu i piękniejsze widoki. Po dłuższym marszu naszym oczom ukazała się jeszcze zamarznięta tafla stawu. Jedynie przy brzegu lód już odpuszczał i widać było kamieniste dno. Czarny Staw Gąsienicowy to czwarty, co do wielkości staw Tatr Polskich. Zasilany jest wodami Czarnego Potoku wypływającego z położonego wyżej Zmarzłego Stawu (1788 m n.p.m).

2011_05_3441  Gdy słońce chowa się za otaczające Czarny Staw szczyty krystalicznie czysta woda w stawie nabiera ciemnej, niemal czarnej, barwy. Prawdopodobnie z uwagi na to zjawisko nadano mu taka nazwę. Wpływające do Czarnego Stawu Gąsienicowego wody Czarnego Potoku po pokonaniu, zamykającego staw od południa, skalnego progu opuszczają go kierując je w głąb doliny.

2011_05_3446 Wiedziałem, że w tym miejscu zabawimy dłuższą chwilę. Wspaniałe widoki na zamarzniętą taflę stawu i ośnieżone, majestatycznie wznoszące się ku niebu, skalne szczyty Orlej Perci i masywu Kościelca otaczające Czarny Staw Gąsienicowy. Nie sposób przejść obok takiego miejsca obojętnie. Niestety czasu nie da się zatrzymać a nas czeka jeszcze dość długa droga powrotna i troszkę się zgłodniało. Jeszcze z daleka rzut oka na Kasprowy Wierch i Świnicę, obiadek w schronisku i droga w dół przez las na parking do samochodu. Wieczorem przyszedł czas na spakowanie się do wyjazdu.

 

Dzień piąty: Po śniadanku i spakowaniu bagażu do samochodu jeszcze szybki wypad do Zakopanego. Krupówki to wspaniałe miejsce na zakupy – przecież nie wrócimy z pustymi rękami. Zajrzymy jeszcze na Słowację – tam również uzupełnimy zapasy. Droga powrotna nie była już tak przyjemna.  Korki, objazdy… Pogoda również tak jakby się zmienia. Najważniejsze, że nam dopisała przez te cztery dni – dzięki czemu ten, choć krótki, wypad był w pełni udany.

Myślę, że jeszcze tu zajrzę, bo przecież te nasze Tatry są takie piękne…

Powiało przyjemnym ciepłem…

Opublikowane: 30 kwietnia 2011

Dni stają się coraz dłuższe a w powietrzu powiało przyjemnym ciepłem. Wokół wszystko budzi się do życia. Rozpoczął się okres dynamicznych zmian w przyrodzie. Śpiew ptaków jest bardziej donośny i różnorodny. To doskonały okres na obserwację tego, co dzieje się wokół.

2011_04_3213_PT Dzięcioły wykuły nowe dziuple lęgowe. Kowaliki, sikory i inne drobne ptaki również przygotowały już swoje miejsca lęgowe. Dość ciekawym przedstawicielem ptasiej społeczności jest kowalik. Ten, niewielki, kolorowy ptaszek o krępej sylwetce ze stosunkowo dużą głową, krótkim ogonem i mocnym, dłutowatym dziobem posiadł pewną umiejętność. Poszukując pożywienia chodzi po pniach drzew często głową w dół. Potrafi to jako jeden z nielicznych ptaków, a spośród krajowych i zamieszkujących Europę,  – jako jedyny. Podobnie jak dzięcioły kowalik wyciąga zdobycz ze szczelin w korze swym, potężnym, dłutowatym dziobem. W odróżnieniu od dzięciołów  jego czaszka nie jest przystosowana do kucia w drewnie.

2011_04_3165_I W promieniach porannego słońca, niczym perły, mienią się krople rosy zawieszone na źdźbłach młodych, soczystych, traw. Z pomiędzy, okrywających ściółkę, suchych, liści przebiły się leśne kwiaty. Śnieżnobiałe zawilce gajowe i niebieskie fiołki leśne jak dywany wyściełają dolne partie lasu. Kępy, soczyście zielonych, czarnych jagód wyglądają jak zielone wyspy wynurzające się z leśnego poszycia. Drzewa pokryły się młodymi listkami a ich, miła dla oka, soczysta zieleń przybiera różne odcienie.

2011_04_3207 Obsypane kwiatami drzewa owocowe kontrastują na tle błękitu nieba. Ich kwiaty kuszą swoim słodkim nektarem zastępy, pracowitych, pszczół. Docierające, coraz częściej, do ziemi ciepłe promienie słońca budzą uśpione owady. Pojawiły się już pierwsze motyle a w poszyciu leśnym słychać szelest uwijających się przy swoich pracach mrówek. Pająki nieśmiało rozsnuwają pomiędzy gałązkami swoje, misternie tkane, sieci i oczekują aż wpadnie w nie potencjalna ofiara.

Wkrótce pojawią się pierwsze burze i ciepłe deszcze. Przyroda, na dobre, eksploduje życiem i różnorodnością barw. Z każdym dniem będzie coraz bardziej zielono od rozwijających się na drzewach liści i kolorowo od kwitnących  kwiatów. To wiosna..!

„Jaskinia Niedźwiedzia - perła polskich Sudetów” - album już ukazał się drukiem

Opublikowane: 29 marca 2011

Jaskinia Niedźwiedzia jest najdłuższą z jaskiń sudeckich i jedną z najdłuższych i najgłębszych w Polsce. Jest rozwinięta horyzontalnie na trzech poziomach. Zbadana długość sal i korytarzy wynosi ponad 3 km, natomiast głębokość to ok. 60 m. Poziom górny zachowany jest szczątkowo. Poziom środkowy, z bogatą szatą naciekową, udostępniony jest dla zwiedzających. Dolne partie nadal są badane i do końca nierozpoznane. Początek procesów, które zainicjowały powstawanie jaskini datowany jest na około 28 mln lat wstecz. Wówczas wody powierzchniowe rozpoczęły niszczyć górotwór drążąc skałę, tworząc sieć spękań i szczelin. Woda niszcząc górotwór jednocześnie rozpoczęła żmudny proces tworzenia jaskini. Wypłukując minerały ze skalnej materii zaczęła tworzyć, wewnątrz górotworu sieć korytarzy, sale i kominy. W ten oto sposób od milionów lat woda wypłukując minerały z jednego miejsca odkłada je w innych. Tak powstały przepiękne kolorowe polewy, draperie, stalaktyty, stalagmity i stalagnaty. W wyniku bardziej złożonych procesów i w odpowiednich warunkach powstały pizoidy, heliktyty i inne krystaliczne formy kalcytowe. Wszystkie te twory natury można podziwiać tu w Jaskini Niedźwiedziej w Sudetach.

2009_08_1144_jaskinia-niedzwiedzia Woda to pierwiastek życia. Jest ona niezbędna nie tylko dla istot żywych. Bez niej umarłaby także jaskinia – usychając podobnie jak drzewo na pustyni pozbawione wody. Wewnątrz jaskini panują warunki, niezbędne do wytworzenia specyficznego mikroklimatu. Niezależnie od pór roku, dnia i różnic temperatur panujących na zewnątrz, we wnętrzu jaskini jest ona na stałym poziomie, utrzymując się w granicach 6 st. C. Wilgotność powietrza jest bliska 100% a wszystko spowija ciemność. Mimo z pozoru niegościnnych warunków jaskinia ma swoich mieszkańców. Podziemne wody jaskini zamieszkuje studniczek – mały białawy, pozbawiony oczu, skorupiak a w skalnych szczelinach znalazły swoje kryjówki pająki (Meta menardi) – najbardziej jadowite z występujących w Polsce pająków z rodziny krzyżakowatych a także nietoperze. Te ostatnie chronią się w niej przed światłem dnia a w okresie zimy, zbite w kolonie, hibernują w jej zakamarkach.

2009_08_1154_jaskinia-niedzwiedzia To nieprzyjazne dla człowieka środowisko potrafi oczarować i wprowadzić w zachwyt, gdy wniesie się w nie światło. Z ciemności wyłaniają się niespotykane kształty o zaskakujących barwach. Panująca cisza przerywana odgłosami kapiącej zewsząd wody i piskliwymi odgłosami nietoperzy pobudza wyobraźnię. W takim miejscu traci się poczucie czasu i rzeczywistości. We wnętrzu jaskini spędziłem, z aparatem fotograficznym, kilkadziesiąt godzin odwiedzając ją kilkukrotnie w różnych porach roku. Każde wejście to odrębna przygoda. Za każdym razem dostrzegałem coś nowego. Z każdą wizytą jaskinia odkrywała przede mną inne oblicze. Mogłem fotografować jej misterną i przebogatą szatę naciekową lśniącą i zwilżoną kroplami wody ściekającymi, raz na jakiś czas, z jej stropu i innych nacieków. Wielkie misy martwicowe wypełnione krystalicznie czystą wodą, na których dnie wytworzyły się perły jaskiniowe, kalcytowe jeżyki i kwiaty, do złudzenia przypominające oceany z kolorowymi rafami koralowymi. Innym razem, mimo odpowiednio zabezpieczonego sprzętu, fotografowanie stawało się wręcz niemożliwe z uwagi na padający ze stropu jaskini deszcz. Jednak wtedy jaskinia wygląda najciekawiej. Zewsząd ściekająca woda burząca, spokojne dotychczas, tafle wody mis martwicowych i połyskujące w świetle, rozbijające się o podłoże bądź wyrastające z niego stalagmity, strugi wody to wspaniałe motywy.
W ten sposób gromadziłem materiał z myślą o wydawnictwie poświęconym Jaskini Niedźwiedziej. Na fotografiach starałem się pokazać zaskakującą różnorodność form, kształtów i barw nacieków, jak również procesy towarzyszące ich powstawaniu, uchwycić w kadrze to, co ulotne, przemijalne, czasem niezauważone, ukazać całe piękno i jednocześnie kruchość tych misternych tworów Matki Natury, budowanych od milionów lat z tworzywa, którym jest skała i woda.

2011_03_3146_album Praca została ukończona a jej owocem stała się książka „Jaskinia Niedźwiedzia – perła polskich Sudetów”, która kilka dni temu ukazała się drukiem. Znajdują się w niej miedzy innymi opisy regionu, historia odkrycia i badań, szaty naciekowej jaskini. Całość ilustrowana jest fotografiami – również archiwalnymi.

„Jaskinia Niedźwiedzia – perła polskich Sudetów”
Format: 225×225
Oprawa: twarda – lakierowana, szyta
Stron: 96
ISBN: 978-83-62910-00-7
Data wydania: 03/2011

Album dostępny jest w pawilonie wejściowym do „Jaskini Niedźwiedziej” w Kletnie a także w wydawnictwie EPOGRAF. Zamówienie można złożyć również za pośrednictwem tej strony (zakładka kontakt).

Ziemia Kłodzka, bogactwo przyrodniczo - geologiczne

Opublikowane: 20 marca 2011

Ziemia Kłodzka to malowniczy zakątek, położony na południu, naszego kraju. To region obfitujący w zabytki architektoniczne a także osobliwości przyrodnicze. Z uwagi na te walory jest to miejsce, do którego z chęcią się powraca. Kotlina Kłodzka i otaczające ją, sudeckie, pasma górskie to wymarzone miejsce na wypoczynek. Obecność w tym regionie 11 rezerwatów i kilku pomników przyrody świadczy o walorach przyrodniczych regionu. Górskie powietrze, wspaniałe widoki i mnogość, krystalicznie czystych, źródeł wód leczniczych to wizytówka regionu. To wszystko sprawia, że od dwóch lat z chęcią odwiedzam to miejsce i za każdym razem odkrywam je na nowo, rejestrując za pomocą aparatu fotograficznego, przyrodnicze, bogactwo tego zakątka kraju. Zdjęcie zamieszczone na stronie głównej, zrobiłem jesienią zeszłego roku, na terenie Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego. Górnoreglowy bór świerkowy porastający zbocze Śnieżnika i przedzierające się przez konary promienie wschodzącego słońca to wdzięczny temat do fotografowania.
Góry są piękne o każdej porze roku a pogoda w nich potrafi być zmienna i nieprzewidywalna…
zk_1 W odróżnieniu od łagodnego klimatu kotliny, klimat wyższych partii Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego wraz ze wzrostem wysokości staje się bardziej surowy. Doskonale widać to po zmieniającym się wraz z wysokością krajobrazie i szacie roślinnej. Gdy w dolinie panuje już wiosna i wszystko wokół się zieleni, w górnych partiach Śnieżnika zalegają jeszcze miejscami dość pokaźne warstwy zbitego śniegu. Głębokość jego warstwy może miejscowo sięgać nawet 1 m. Podobnie jesienią, gdy w kotlinie panuje słoneczna i ciepła pogoda na, usłanej kamiennymi pozostałościami po wieży widokowej, kopule Śnieżnika warunki mogą radykalnie się zmienić, o czym miałem przekonać się wkrótce.
Prognozy mimo panującego od dłuższego czasu zachmurzenia i padających deszczy były obiecujące – na Dolnym Śląsku miało się przejaśnić. Decyzja o wyjeździe zapadła niemal natychmiast. Przez całą drogę do Kletna towarzyszyły mi chmury i deszcz. Cóż mam prawie tydzień czasu na realizację projektu a przecież padać nie będzie wiecznie.
zk_3 Brak pogody następnego dnia pozwolił na zrealizowanie w pierwszej kolejności pleneru w jaskini. To była, jak się okazało, trafna decyzja. Kilka razy odwiedzałem to miejsce w celu gromadzenia materiału do albumu, ale tego jesiennego, ponurego, poranka w jej wnętrzu miałem okazję zobaczyć fantastyczny spektakl. Już od początku zaskakujący, dla mnie, był poziom wody w jaskini. Tym razem foliowa ochrona na sprzęt fotograficzny naprawdę zdała egzamin. Przesączająca się przez strop jaskini woda miejscami sprawiała wrażenie padającego, pod ziemią, deszczu. Misy martwicowe wypełnione po brzegi, krystalicznie czystą, wodą i woda spływająca ze stalaktytów i kaskad to wspaniałe widowisko. Straciłem poczucie czasu…rozpoczął się ruch wycieczek, więc pora się zwijać. W pokoju u Artura (dyrektora jaskini) przeanalizowaliśmy materiał z tej sesji i ustaliliśmy strategię pleneru w Śnieżnickim Parku Krajobrazowym (dwa dni później jaskinia już tak nie pracowała). Po południu zaczęło się przejaśniać a noc była bezchmurna i zimna. W sobotę poranna pobudka. Z Arturem podjechaliśmy pod jaskinię a kilka minut później dotarł Jeepem Darek. O…, to będzie wycieczka tym bardziej, że aura dopisuje. Jest mroźny poranek, czyste niebo i szron. Pomoc Darka okazała się niezastąpiona. Zrobiliśmy plener na Śnieżniku, po drodze i na Czarnej Górze – kawał dobrej roboty. Następnego dnia wybrałem się sam z zamiarem przenocowania w schronisku, chciałem zrobić kilka ujęć zachodu słońca i następnego dnia wschodu. W drodze do schroniska pogoda była obiecująca. Podczas podchodzenia na szczyt Śnieżnika od czeskiej strony zaczęły nadciągać chmury a wiatr przybierał na sile. No cóż zachodu słońca raczej nie zobaczę, ale mimo to może warto dojść na szczyt i zobaczyć, co będzie działo się dalej.
zk_2 Wszedłem w obszar chmur, zrobiło się ponuro, zimno i wilgotno a widoczność z każdą chwilą była coraz gorsza. Po drodze spotkałem dwoje turystów. Dotarłem do kamiennego kopca, pozostałości po wieży widokowej, na kopulastym szczycie Śnieżnika. Rozstawiłem statyw i poszedłem po aparat, który miałem w plecaku kilka kroków dalej. Jakież było moje zdziwienie, gdy obróciwszy się stwierdziłem brak statywu w miejscu, w którym go ustawiłem. Zdmuchnął go podmuch wiatru…uff, ale szczęście, że nie było na nim aparatu. Zrobiłem kilka ujęć, majaczących we mgle, kamieni i podjąłem decyzję o powrocie. Nici z zachodu słońca i jak się okazało ze wschodu także nic by nie wyszło. Przyszło nagłe załamanie pogody. Mimo to wyjazd i tak był udany. Uzupełniający materiał do albumu o „Jaskini Niedźwiedziej” zgromadziłem a album już w połowie marca powinien ukazać się drukiem.
Jeszcze nie raz odwiedzę te strony by cieszyć oczy pięknem krajobrazu i różnorodnością przyrodniczo – geologiczną masywu Śnieżnika. No i te przepiękne wschody i zachody słońca…mam nadzieję, że tym razem będę miał okazję je utrwalić.